Cena ropy naftowej reaguje na sytuację na Ukrainie. Już niedługo na stacjach znów zapali się 6 zł
Indeks cen ropy naftowej WTI pokazuje dziś blisko 92 dolary za baryłkę, a Crude przebił już tę granicę. Ropa naftowa reaguje na sytuację na Ukrainie, a właściwie to na sankcje, które kolejne kraje nakładają na Rosję. Kierowcy powinni przyszykować się na niewidzianą na stacjach od początku lutego 6 na początku cen paliwa.
Sankcje na Rosje to wzrost ceny ropy naftowej
Rosja jest jednym z członków OPEC+, czyli grupy największych producentów ropy naftowej na świecie. Jest także drugim największym po Arabii Saudyjskiej eksporterem tego surowca. Tylko w 2021 roku kraj zarządzany przez Władimira Putina sprzedał ropę wartą ponad 110,1 miliarda dolarów. Prawdziwe rekordy eksportu Rosja notowała jednak w latach 2011-2014. Najwyższy wynik, bo aż blisko 181 mld dolarów zanotowano w 2012 roku.
Dlaczego to takie ważne? Nałożenie sankcji na Rosję i odcięcie jej od możliwości sprzedaży wydobytej ropy naftowej na zewnątrz, to cios nie tylko w rosyjską gospodarkę, ale także w cały światowy rynek ropy. Mówiąc najprościej, surowiec, który nie trafi na rynek z Rosji, będzie musiał zostać sprowadzony z innego rejonu świata, a to może nie być takie oczywiste. Po pierwsze, trudno będzie w krótkim czasie na tyle zwiększyć możliwości wydobywcze innych krajów. Po drugie problemem może być transport surowca. Rosyjska ropa trafia do Europy głównie za pomocą rurociągów, które w efekcie sankcji zostaną prawdopodobnie zakręcone.
Tarcze antyinflacyjne stracą moc
W efekcie rosnącej ceny ropy naftowej trudno będzie utrzymać ceny paliwa poniżej granicy 6 zł za litr. W najbliższych dniach można się spodziewać więc podobnego efektu, który już w styczniu obserwowaliśmy na stacjach. Miesiąc po wprowadzeniu pierwszej tarczy antyinflacyjnej, które m.in. znosiła akcyzę na paliwa, ceny znów dobiły do 6 zł. Teraz podobny efekt widać niecały miesiąc po drugiej tarczy antyinflacyjnej, która obniżyła podatek VAT z 23 do 8 proc.